środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2


   Niespodzianką jest bilet na wakacje. Co prawda co ferii jeszcze daleko, ale będę miała dwa tygodnie wolnego na uczelni, Ty dostaniesz urlop od trenera. Polecimy do Portugalii. Doskonale wiesz, jak bardzo nie lubię zimy. Śnieg jest uroczy, ale denerwuje mnie nieustające zimno. Ujemne temperatury, przez które trzeba na siebie zakładać całą zawartość swojej szafy, a i tak nie daje to wystarczającego ciepła. Nie wiem, co powiedzieć. Jestem szczęśliwa. Nie mogłam od Ciebie oczekiwać czegoś takiego. Pytasz, czy jestem zadowolona. Prycham. Marszczysz brwi, myślisz, że mi się nie podoba, że prezent jest nieudany. Rzucam ci się na szyję, a już po chwili całujemy się namiętnie. Chcę to przerwać, wszystko w środku mnie krzyczy, żebym powiedziała Ci prawdę. Ale ja nie mogę. Nie umiem tak po prostu zrezygnować z Ciebie, z Twojego dotyku, z Twoich ust na moim ciele. Nie jestem w stanie jednym zdaniem przekreślić Nas. Lądujemy w łóżku, spędzamy razem cudowne chwile. Czuję się okropnie, jak najgorsza dziwka. Leżymy koło siebie, gładzisz mnie po plecach, a ja ostatkami sił staram się nie rozpłakać. Słyszę dźwięk wiadomości. Wiem, że to On. Po chwili telefon zaczyna dzwonić. Mówisz, żebym odebrała, ale ja stwierdzam, że to nic ważnego. Idziesz do łazienki, uważasz, że to nie ładnie olewać kogoś, kto wysila się, żeby zadzwonić. Parskam śmiechem. Gdybyś tylko wiedział, dlaczego ten ktoś się na to wysila i dlaczego ja nie chcę odebrać, zmieniłbyś zdanie.
   Bierzesz prysznic, ja zakładam na siebie bieliznę i Twoją koszulkę, po czym biorę do ręki telefon i papierosy leżące na szafce. Kieruję się na balkon. Jest przeraźliwie zimno, ale nie zwracam na to uwagi. Mam trzy nieprzeczytane wiadomości. Wszystkie od niego. Nieodebrane połączenia również. Pyta, kiedy się zobaczymy. Pisze, że tęskni. Narzeka, że dłużej już tego nie wytrzyma. Nawet On nie jest w stanie zbywać tego, co się dzieje, żartami przez wieczność. Odpisuję, że wyjeżdżasz na weekend do rodziców, wracasz w poniedziałek rano. Prawie cała sobota i niedziela tylko dla niego. Mogłabym to skończyć. Teraz, natychmiast. Tak byłoby najlepiej. Ale nie mogę. Piszę mu, że to nie fair, że powinniśmy przestać się widywać.
„Więc dlaczego mi mówisz, że wyjeżdża?” Pyta. Wzdycham, dobre pytanie. Po raz kolejny zaciągam się papierosem i nasłuchuję, czy nadal jesteś w łazience. Jesteś.
„Bo nie umiem z Ciebie zrezygnować. Podejmij męską decyzję.” Zawsze zwalam podejmowanie trudnych decyzji na innych. Ja tego po prostu nie umiem. Za każdym razem wybieram źle.
„Nie mogę.” Oczywiście. Właśnie dlatego nadal trwamy w tym bagnie uczuć i kłamstw. Bo żadne z nas nie jest w stanie zrezygnować z części siebie. Bo właśnie tacy jesteśmy. Pozwalamy ludziom wejść w nasze życie, oni zagnieżdżają się w naszych sercach i nawet, gdy boleśnie ranią, uwolnienie się od nich graniczy z cudem.
    Mógłbyś mi zarzucić, że jestem egoistką. Ale czy to tylko ja? W każdym z nas jest egoista. Dlatego nigdy mi nie wybaczysz, że Cię zdradziłam. Bo chciałbyś mieć mnie na wyłączność. Bo jesteś egoistą. Mógłbyś się mnie zapytać, dlaczego nadal w tym wszystkim trwam, skoro zadaje mi to tak okropny ból. A ja bym Ci odpowiedziała, że miłość zawsze łączy się z cierpieniem. Mógłbyś mi powiedzieć, że podobno kocham tylko Ciebie, a nie jego. A ja bym zamilkła i spuściła wzrok. Bo tak naprawdę nie wiem, co do niego czuję. Wiem, że Cię kocham. Ale wiem też, że już zbytnio się od niego uzależniłam. Teraz zrezygnowanie z tych chwil, które z nim spędzam, jest niewykonalne. Bo wiąże się z utratą cząstki mnie samej. A wiadomo, że nikt z Nas nie chce z siebie rezygnować.
***
Będą co tydzień, w środy. To chyba najluźniejszy dzień w całym moim tygodniu, uf.

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 1


   Wchodzę na halę i zajmuję swoje stałe miejsce w pierwszym rzędzie, centralnie koło kwadratu rezerwowych. Siatkarze już się rozgrzewają, widzę jak siedzicie koło siebie, wesoło rozmawiając. Momentalnie w moim gardle pojawia się gigantyczna gula, a dłonie zaczynają się pocić. Jestem pewna, że On nic Ci nie powie, ale mimo wszystko widok Was razem jest dla mnie udręką. Denerwuję się, bo wiem, że jesteście przyjaciółmi. Mówicie sobie wszystko. On pierwszy wiedział, że jesteśmy razem. To jemu przedstawiłeś mnie najpierw. I może to był Twój największy błąd. Ale skąd mogłeś wiedzieć, że tak będziemy na siebie działać? Nie byłeś w stanie przewidzieć, że kiedy poprosisz go, żeby dotrzymał mi towarzystwa, kiedy Ciebie nie będzie, On potraktuje Twoje słowa aż nadto poważnie.
   Nie chciałam tego. Wiedziałam, że nas do siebie ciągnie, ale starałam się temu oprzeć. Nigdy nie siadałam zbyt blisko, unikałam dotyku, próbowałam jak najrzadziej gościć go w mieszkaniu podczas Twojej nieobecności. Ale w końcu uległam. On też tego nie chciał, ale to było silniejsze od niego. Silniejsze od nas.
   Kocham Cię. Pokochałam już od pierwszego spotkania. W Twoich ramionach czuję się bezpieczna, potrafisz skutecznie poprawić mi humor, nawet kiedy mam najgorszy dzień. Twój dotyk jest dla mnie jak lekarstwo, ukojenie. Ale kiedy jestem z nim, to tak, jakbyśmy byli w odrębnym świecie. Tylko ja i On, nikt więcej. Nie ma Ciebie, nie ma jej. Jesteśmy tylko My. Uwielbiam leżeć koło niego, czuć jego dłonie na moim ciele, ciepło, które przenika mnie na wskroś. To tak jak uzależnienie. Wiem, że to złe, ale mimo wszystko nie potrafię się od Niego odciąć. I niby mogłabym po prostu z Tobą zerwać. A On z nią. Nie wiążą Nas żadne obietnice, przysięgi. Mamy wybór. Ale żadne z Nas nie chce z tego skorzystać. Ja najzwyczajniej w świecie nie wyobrażam sobie mojego życia, gdyby Ciebie nie było. On chyba zbytnio się do niej przyzwyczaił. Trwamy więc w tym bałaganie, ja niby z nim, a jednak z Tobą, a On niby z nią, a jednak ze mną. Nie chcę Cię zranić, wiem, że to, co robię jest złe. I wiem, że będę musiała zrezygnować z któregoś z Was. Albo zostać całkowicie sama. W tym przypadku, to byłoby chyba najbardziej fair.
   Kiedy kończycie się rozciągać, podnosisz wzrok i mnie zauważasz. Uśmiechasz się radośnie i mi machasz. Zawsze się cieszysz, jak przychodzę na Twoje mecze. Mówisz, że wtedy czujesz, że masz dla kogo grać. Odwzajemniam uśmiech. On widzi, że jesteś rozpromieniony. Podąża za Twoim wzrokiem. Jego mina natychmiast się zmienia. Wie, że przyszłam dla Ciebie, a nie dla niego. W jego oczach widzę smutek i coś jeszcze, coś, czego nie umiem określić. W tym momencie chciałabym do niego podejść, przytulić, pocałować i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Że jestem tu też dla niego. Ale nie mogę.
   Po meczu, oczywiście wygranym przez Was, podchodzisz do mnie i całujesz mnie na oczach tych wszystkich ludzi. Ogromnie się cieszysz, bo to spotkanie było dla Was ważne. Przyzwyczaiłam się już do tego, że wszyscy w takich momentach się na nas gapią. Ale cały czas, gdzieś w moim mózgu czai się jego obraz. Wiem, że nas obserwuje. Kiedy wreszcie się ode mnie odrywasz, mówisz, że masz dla mnie dzisiaj niespodziankę. Uśmiecham się radośnie, bo uwielbiam, jak starasz się mnie uszczęśliwiać. W tym momencie podchodzą do Ciebie fanki, chcą autograf. Odwracasz się, a ja w tym czasie spogląda m na niego. Jest sam, nie ma Jej. To dziwne, zazwyczaj od razu do niego podchodzi, gratuluje mu lub go pociesza. Tym razem On stoi oparty o słupek i wbija we mnie wzrok, smutny, pełen irytacji. Jest zazdrosny. Wzdycham, bo wiem, że będę musiała z nim wreszcie porozmawiać. Bo ta sytuacja już zaczyna nas przerastać. Mówisz, że idziesz do szatni się przebrać, żebym poczekała na Ciebie przy samochodzie. Kiwam w milczeniu głową i kieruję się do wyjścia. Czuję na sobie jego wzrok. Kiedy w drodze powrotnej opowiadasz mi o swoich przeżyciach podczas meczu, On przysyła mi wiadomość. Pełną gniewu, smutku, irytacji, zazdrości. Pełną jego emocji, które wiążą się ze mną. Ignoruję ją, na razie nie jestem w stanie mu odpisać. Chowam telefon do kieszeni, a Ty chwytasz moją dłoń.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. Kocham cię najbardziej na świecie mała. – Uśmiechasz się do mnie, a w Twoich oczach widzę iskierki radości. Zawsze tak na mnie patrzysz, gdy jesteśmy sami. Mimo, że teraz głównie skupiasz się na prowadzeniu, posyłasz mi ukradkowe spojrzenia i gładzisz wierzch mojej dłoni. Uśmiecham się lekko, ale poczucie winy nie pozwala mi całkowicie cieszyć się tą chwilą, nie pozwala mi napawać się dźwiękiem tych słów. Nie minęło dużo czasu, zanim pierwszy raz mi to powiedziałeś. Wystarczył tydzień wspólnych wypadów na miasto, spacerów i kolacji, a Ty już straciłeś dla mnie głowę. Ja dla Ciebie również. Wtedy uważałam, że nic więcej nie jest mi potrzebne. Byłeś dla mnie wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyłam. Obdarzyłeś mnie bezgraniczną miłością i zaufaniem, a ja tak perfidnie to wykorzystałam. Zraniłam Cię w najgorszy możliwy sposób. I chociaż jeszcze o niczym nie wiesz, to jestem pewna, że w końcu się dowiesz. Zapewne ode mnie. Lub od niego. Bo żadne z nas nie wytrzyma na dłuższą metę z taką sytuacją. I wiesz, co Ci powiem? Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent będę to ja. To zawsze jestem tylko ja.
**
Tak na pocieszenie, po kompletnie beznadziejnych meczach Skry i Resovii. 
Mam nadzieję, że ktoś tu jednak będzie ;)

niedziela, 20 stycznia 2013