Czasami przychodzą takie dni, kiedy
zupełnie nic nas nie cieszy. Jesteśmy zamknięci w stanie otępienia, nic do nas
nie dociera. Wydaje nam się, że już nic nam nie pomoże, że osiągnęliśmy dno
zupełne. Wtedy zazwyczaj zatracamy się w cierpieniu, jesteśmy obojętni na
wszystko. Czy ja właśnie jestem w takim stanie? Chyba tak. Choroba mnie
przytłacza, wszyscy naokoło chcą mnie pocieszyć, starają się robić dobrą minę do złej gry. Ale nawet oni
wiedzą, że nie jest wesoło. Lekarze nadal nic nie mówią, a ze mną z dnia na
dzień jest coraz gorzej.
Wyjeżdżasz. Macie zgrupowanie kadry i musisz
na nim być. Zbliża się Puchar Świata w Japonii, musicie się przygotować. Nie chcesz mnie zostawiać. Nie mówisz tego
głośno, ale boisz się, że jak wrócisz, to mnie już nie będzie. Też się boję.
Ale nie możesz zostać. Nie chcę, żebyś przez moją chorobę zaprzepaścił wielką
szansę. Uspokajam Cię, że to tylko miesiąc, że zostają ze mną rodzice, że
wszystko będzie dobrze. Sama staram się w to uwierzyć.
Lekarze łaskawie informują, że czeka mnie
szereg operacji, które mogą lub nie poprawić mój stan zdrowia. Pierwsza
zaplanowana na jutro, a reszta zależnie od postępu choroby. Czuję się coraz
gorzej, nie mam nawet siły wstawać z łóżka. Już wiadomo, że mistrzostwa mnie
ominą. Jestem zła na siebie, bo zachorowałam w najmniej odpowiednim momencie.
Jestem zła, że w ogóle zachorowałam, bo bądźmy szczerzy – nie jestem w tym
najlepsza. Nie umiem siedzieć bezczynnie, nudzić się, czekać, aż podadzą mi
jedzenie, lekarstwa, nie potrafię leżeć w ciepłym łóżku. Ale największe
trudności sprawia mi po prostu utrzymywanie, że wszystko jest w porządku, a
jeśli nie, to kiedyś będzie. I chyba ludzie przestają się na to nabierać. A ja
powoli zdaje sobie sprawę, że może to jest kara, za to wszystko, co robię. Może
naprawdę umrę i w ten sposób uwolnię Was
od ciężaru mojej osoby. Nie będę już Was ranić. On nie będzie musiał nic Ci
mówić. Zachowacie tą piękną przyjaźń. A ja dostanę wreszcie to, na co
zasłużyłam. I chyba już nawet się nie boję.
Może to zabrzmi bardzo płytko i bezdusznie,
ale cieszę się, że Cię nie ma. Mogę odetchnąć, nie muszę już tyle kłamać. Mam
czas, żeby wszystko przemyśleć. I zdaję sobie sprawę, że tęsknię za nim bardziej,
niż za Tobą. Jest mi dziwnie z tą świadomością, czuję, jakbym już wiedziała, co
zrobię, kiedy wrócisz. Próbuję sobie wmówić, że nie jestem gotowa, że nie chcę
Cię zranić, ale jeśli tak nie postąpię, to będzie jeszcze gorzej.
- Kochanie,
co się dzieje? – Pyta mama, kiedy przychodzi następnego dnia, a ja siedzę
zalana łzami.
- Nic mamo,
to ten szpital. Mam już trochę dość. Mistrzostwa mnie omijają. – Kłamię jak z
nut. Co dziwne, co raz lepiej mi to wychodzi.
- Córciu,
dobrze wiesz, że to nie prawda. Ja też to wiem. Dzieje się z tobą coś
niedobrego i nie chodzi tylko o to, że jesteś chora. Zauważyłam już odkąd
przyjechaliśmy. Jesteś inna. Już nie jesteś tak radosna, jak kiedyś. –
Wzdycham. Zawsze pierwsza widziała, że coś jest nie tak. Nawet najlepsze kłamstwa
nie pomogą.
- Nie wiem,
co czuję mamo. – Mówię wreszcie z żalem. – Pogubiłam się w tym wszystkim.
- Chodzi o
tego twojego siatkarza? – Kiwam lekko głową, a ona uśmiecha się ze
zrozumieniem. – Do niczego się nie zmuszaj. Udawane uczucie jest gorsze od
najboleśniejszej prawdy. Obojgu wam będzie lepiej, jeśli powiesz mu, co się
dzieje.
- Zakochałam
się w jego przyjacielu, mamo. Myślisz, że naprawdę wyjdzie na tym lepiej, jeśli
mu powiem? Proszę cię.
***
Najgorszy czas. Czy ktoś mi powie, czemu takie rzeczy przytrafiają się tak wspaniałym ludziom? Oczywiście no, nie mówię tu o opowiadaniu. Pomęczę Was tym jeszcze dwa razy :*
Czasem już tak, niestety jest i nic nie da się z tym zrobić. Odcinek cudowny, w końcu do niej coś zaczyna docierać...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, coś całkiem nowego http://zielony-gaj.blogspot.com/
Przepraszam za spam
Dwa razy to za mało!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, czas jest beznadziejny...
Nie wiem, powinna sobie przed śmiercią poukładać to wszystko, żeby zostawić ich nieskłóconych. Bo ona umiera, prawda?